czwartek, 11 października 2018

"Podwodne życie ze Stevem Zissou" ("The Life Aquatic with Steve Zissou" USA 2004, reż Wes Anderson)



Wszystko wskazuje na to, że jest to pierwszy film Wesa Andersona jaki dane mi było w życiu obejrzeć. Mimo, że nie jest to coś co sam bym sobie wybrał do obejrzenia to podobało mi się. Odkąd pamiętam to wszyscy mówili, że u niego zawsze są świetnie dobrane kolory i rzeczywiście nie sposób nie zwracać na nie uwagi, tak samo zresztą jak na kompozycję niektórych kadrów i ogólny lekko zabawny a lekko smutny czy może nostalgiczny nastrój. Bohater (Bill Murray) jest ekscentrycznym dokumentalistą znanym z filmów o morskim życiu. Wszystko zaczyna się od tego jak prezentuje swoją najnowszą produkcję, podczas kręcenia której wielki rekin pożera jego przyjaciela. Opowieść dotyczy powstawania kolejnego dokumentalnego filmu, tym razem mającego pokazać jak Steve Zissou pokonuje ludojada. Cała akcja pełna jest kuriozalnych sytuacji - pojawia się syn (nie syn?), trwa wyścig z konkurentem (kradzież maszyny do kawy jest taka super), brakuje sponsorów produkcji, do tego są jeszcze piraci i wciąż (co naprawdę jest megaśmieszne) siada prąd. Oprócz billa Murraya szalenie, co dośc oczywiste, podobał mi się tu Willem Dafoe, grający niemieckiego członka ekipy filmowej. Gdybym jedak miał powiedzieć co podobało mi się najbardziej to oczywiście byłyby to adidasy Zissou.

https://www.imdb.com/title/tt0362270/

Brak komentarzy: