czwartek, 22 kwietnia 2010

"Death Laid an Egg" ("La morte ha fatto l'uovo" Włochy / Francja 1968, reż Giulio Questi)



Wydawałoby się że taki tytuł musi zwiastować solidną kaszanę a tu proszę - miłe zaskoczenie. Owszem jest to kino klasy C lub F, jak kto woli, jednak muszę przyznać że naprawdę fajne i trzymające się kupy. Rzecz dzieje się w głównej mierze na kurzej fermie i kręci się wokół zabójstwa oraz tego czy pojawią się kolejne ofiary. Mamy tu sporą ilość typowych dla takiego czasu i gatunku rozkosznych smaczków: lokaja z dziurą w czole (sic!), najlepszą na świecie prezentację kampanii reklamowej, niesamowicie wystylizowane prostytutki, bezgłowe kurczaki mutanty i dość szaloną intrygę, która co tu dużo mówić, naprawdę wciąga i co ważniejsze jest całkiem nieprzewidywalna. Jakby tego było mało okropnie podobał mi się niecodzienny (awangardowy? szalony?) montaż i psychodeliczna muzyka. Odkąd to obejrzałem Ewa Aulin stała się moją kolejną ulubioną aktorką ze starych filmów. Dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0061994/

Brak komentarzy: