piątek, 30 kwietnia 2010

"Sabotage" (Wielka Brytania 1936, reż Alfred Hitchcock)



I jak to jest że co ten Hitchcock nie zrobił to wyszło takie świetne? Że zły od początku jest ewidentnie zły a dobry jest niewinnie dobry i wszyscy wiemy jak się to musi skończyć a jednak obgryzając paznokcie do samego końca czekamy co się okaże? Niektóre pięknie skomponowane i oświetlone kadry strasznie zapadły mi w pamięć (szczególnie wszystkie złe miny szwarccharaktera). Bardzo fajny jest sam temat - bliżej nieokreślony wróg (komunista?) powoduje rękami złego bohatera rozmaite akcje sabotażowe, którym stara się przeciwdziałać łebski policjant. Sabotażysta jest współwłaścicielem kina (co jest dodatkowym smaczkiem bo fajnie popatrzeć na stary film o kinie) i ma piękną i młodą żonę. Kolejny czarno-biały staroć, który obejrzałem w krótkim czasie i kolejny raz jestem zachwycony.
http://www.imdb.com/title/tt0028212/

Brak komentarzy: