poniedziałek, 24 listopada 2014

"Red Cliff I" ("Chi bi" Chiny / Hong Kong / Tajwan / Japonia / Korea Południowa 2008, reż John Woo)



Lubię chińskie megaprodukcje. Do tego jeśli za sterami stoi John Woo to raczej mamy pewność że będzie to naprawdę absolutnie superspektakularne. I tak też jest tym razem. Opowieść jest dość prosta - oto zły premier chce omotać młodego cesarza i przejąć władzę w państwie. W tym celu musi podporządkować sobie zbuntowane królestwa na południu. Po pierwszej bitwie idzie za ciosem i dociera do twierdzy, którą zamierza oblegać. Wiadomo - wszystko wygląda znakomicie - wielkie bitwy (które choć długie to wcale nie nudzą), wielkie budowle, wielkie armie, szczegółowo zdobione ubrania i wszelkie sprzęty czy świetnie pokazane walki są prawdziwą ucztą dla oczu. Do tego dochodzą rozmaite intrygi i fajne postacie (moi ulubieńcy to główny strateg, wojownik z brodą do pasa i włochaty generał o wyglądzie furiata-jaskiniowca). Krew chlapie jak powinna i trzeba zaznaczyć że to też jest sensownie zrobione, bez uciekania w skrajności - ani nie ma nadmiaru keczupu, ani nie ma udawania że nic się nie stało - idealnie w sam raz. Do tego kończy się to w odpowiednim momencie - tak, że budzi ogromny apetyt na kolejną część. Bardzo mi się podobało.

http://www.imdb.com/title/tt0425637/

Brak komentarzy: