czwartek, 24 listopada 2016

"Never so few" (USA 1959, reż John Sturges)



Niby wojenny ale tak naprawdę to wszelkie działania militarne giną w tle przygniecione przez romansidło. Trochę się z tego powodu rozczarowałem. Punkt wyjścia wcale nie jest najgorszy: oto niewielka grupa Anglików wspomagana tubylcami powstrzymuje japońską ofensywę w Birmie, między innymi przeprowadzając rozmaite akcje sabotażowe. Pech polega na tym że dowódca owego oddziału (Frank Sinatra w tej roli) co chwila wraca za linię frontu: a to negocjować różne sprawy z górą a to poleżeć w szpitalu i w trakcie tych swoich wycieczek poznaje Ginę Lollobrigidę. No i właśnie tak to się rozjeżdża. Póki są w dżungli to mamy nawet fajny film wojenny, wcale nie pozbawiony różnych trudnych momentów i rozterek a jak z niej wychodzą to robi się nam melodramat z konfliktem gdzieś w tle. W bonusie Charles Bronson i Steve McQueen. Powinno być o wiele fajniej.

http://www.imdb.com/title/tt0053108/

Brak komentarzy: