niedziela, 17 listopada 2013

"The Prince Who Was a Thief" (USA 1951, reż Rudolph Maté)



Przyjemne, spokojne, totalnie przewidywalne, kręcone w całości w studio, oldschoolowe, przygodowe kino familijne. Tytułowego księcia gra przystojniak Tony Curtis, złodziej serc i klejnotów. Jest on ukradzionym z kołyski, prawowitym dziedzicem tronu, który jak nietrudno się domyślić w wyniku splotu zdarzeń musi zgarnąć królestwo i dziewczynę. Są rozmaite pościgi, walki, podchody i chytre plany przeprowadzane przez głównego bohatera wraz z jego przybranym ojcem, który uczył go przestępczego fachu. Wszystko dzieje się w zamkach z tektury udających Algier i przy pomocy rekwizytów udających broń, złoto czy klejnoty a przeciwnicy są równie źli co naiwni. Chociaż trzeba oddać sprawiedliwość - na tamte czasy to na pewno była megaprodukcja z prawdziwym wielbłądem i gąbkami na stoisku na bazarze. W sam raz na weekendowy jesienny seans.

http://www.imdb.com/title/tt0043935/

Brak komentarzy: