środa, 25 listopada 2015

"Bone Tomahawk" (USA 2015, reż S. Craig Zahler)



Wooooow! Ale oprawiają jednego typa! Biorą go do góry nogami, przecinają pionowo na pół zaostrzoną zwierzęcą szczęką i rozrywają mu miednicę aż flaki wypływają na zewnątrz! Grubo. No ale po kolei: ogólnie rzecz biorąc to jest western i mówiąc najprościej: ktoś zostaje porwany i w związku z tym w niebezpieczne, odosobnione rejony wyrusza ekipa ratunkowa. Składa się ona z czterech świetnie dobranych i zagranych postaci. Dodatkowym, nomen omen, smaczkiem jest to, że porwania dokonało dzikie plemię kanibali mieszkające w niedostępnych skałach. Śmierdzi bzdurą? To nic, zawieszam niewiarę i cieszę się seansem. W ogóle muszę przyznać, że chyba wszystko mi tu przypasowało: nie miałem wrażenia że to typowy western, obrazki ładne, poczucie grozy odpowiednio narasta (mimo że sporo się dzieje w palącym słońcu), bohaterowie, jak wspomniałem, znakomici (dziadunio gaduła najlepszy!) a krew, gdy się już zaczyna lać to naprawdę nie ma przebacz. Świetne otwierające ujęcie i po nim wprowadzenie, w którym występuje Sid Haig. Nie spodziewałem się że to będzie aż takie fajne kino.

http://www.imdb.com/title/tt2494362/

Brak komentarzy: