sobota, 14 listopada 2015

"Graveyard of Honor" ("Jingi no hakaba" Japonia 1975, reż Kinji Fukasaku)



Znowu Yakuza. Tym razem to prawdziwa historia - biografia jednego z bardziej znanych gangsterów, Rikio Ishikawy - szaleńca chodzącego własnymi drogami, igrającego z losem, wkurzającego wszystkich równo po kolei aż w końcu lądującego na śmierdzącym materacu z igłą w przedramieniu. Wszystko przeplatane autentycznymi zdjęciami i wspomnieniami jego znajomych z dzieciństwa a także wspomagane głosem z offu (typu że: "poszedł do więzienia na ileś lat po czym wyszedł"). Wiadomo że momentami jest brutalnie, momentami nieprzyjemnie, czasami główny bohater zachowuje się rzeczywiście zupełnie niezrozumiale ale to tylko dodaje smaku całości. No taki już z niego był wariat i tyle. Ogląda się to bardzo fajnie chociaż raczej od początku wiadomo jak się to musi skończyć oraz kolejny raz trzeba się bardzo skupić żeby nadążyć za tym, kto kogo właśnie przekręca. Dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0073207/

Brak komentarzy: