niedziela, 25 października 2015

"Castle Keep" (USA 1969, reż Sydney Pollack)



Liczyłem na coś dużo fajniejszego. Do belgijskiego zamku, podczas drugiej wojny światowej przybywają amerykańscy żołnierze. Niby napisane że to komedia ale jakoś wcale to nieśmieszne. W wielkim skrócie chodzi o to żeby tego ślicznego zamku, który wcześniej obsadzali Niemcy, nie rozwalić. Do tego kapitan (Burt Lancaster) obraca hrabinę a jeden z żołnierzy (Peter Falk) zajmuje się samotną żoną piekarza z okolicznego miasteczka i w ten sposób sam zostaje piekarzem. Miałem ogólnie odczucie że za mało tu wojny a za dużo rozmyślań. Wiadomo - jest trochę strzelania i wybuchów a akcja kurtyzany vs czołgi bardzo fajna. Inna sprawa że te ich maszyny to pomalowane T-34 więc dość dziwnie się na to patrzy kiedy Niemcy idą przez miasteczko kryjąc się za ruskim czołgiem. No muszę przyznać że mam mieszane uczucia - wlokło się to trochę i nie do końca się tego spodziewałem. Z drugiej strony to nie jest złe kino a końcówka trzyma poziom. Jak dla mnie to jeden z tych filmów co lądują w szufladce z napisem: "Można ale nie trzeba".

http://www.imdb.com/title/tt0064137/

Brak komentarzy: