niedziela, 4 października 2015

"Ski Troop Attack" (USA 1960, reż Roger Corman)



Nie wiem po co się robiło takie filmy. Może po to, żeby Roger Corman mógł się wprawić w reżyserskim fachu? Przede wszystkim jest bardzo tanio i dość bezsensownie. Bohaterowie tej historii to tytułowy oddział, który prowadzi rozpoznanie na tyłach wroga - gdzieś w Europie w 1944-tym roku. Tu właściwie wszelki sens się kończy. Panowie zachowują się jakby za bardzo nie mieli rozkazów poza tym, co w danym momencie przyjdzie lejtnantowi do głowy. Nie ma czegoś takiego jak główna misja, która jest dla wszystkich od początku jasna. To że kilka osób w kółko chodzi po tym samym górzystym lesie dałoby się jeszcze znieść, gdyby nie fakt, że scenariusz sprawia wrażenie skleconego 3 minuty przed włączeniem kamery - od pomysłu do pomysłu. Walka również jest pokazane dość nieudolnie - ktoś do kogoś strzela a widz nie za bardzo wie co się dzieje poza tym, że ma miejsce jakieś niebezpieczeństwo. Zawsze brakuje jakiegoś ujęcia, które by nas wprowadzało w sytuację. Mimo wszystko doceniam wysiłek, bo zrobić za półdarmo film co nawet w miarę trzyma się kupy to jednak jest wyczyn. Dobra rzecz to to nie jest, raczej traktuję to jako ćwiczenie pt "Jak zrobić film mając do dyspozycji: kamerę, kilka ośnieżonych gór i około osiem osób".

http://www.imdb.com/title/tt0054315/

Brak komentarzy: