wtorek, 11 października 2011

"Alois Nebel" (Czechy / Niemcy / Słowacja 2011, reż Tomás Lunák)



W porządeczku. Po pierwsze - lubię oglądać filmy robione metodą rotoskopii, uważam że dobrze ogarnięta naprawdę ładnie wychodzi. Tutaj, żeby było fajniej, cały design jest bardzo ładny - górskie mgły, padający deszcz i śnieg, cienie, obskurne budynki i klimat końcówki komunizmu w małej czechosłowackiej mieścinie. Po drugie - film jest czarno-biały co solidnie wspomaga nieco mroczną opowieść. Po trzecie - nie jest za długi, co również jest istotne. Po czwarte - temat zemsty po latach jest umiejętnie podany, przepleciony z opowieścią o samotnym pracowniku kolei. Mimo, że generalnie to co się musi wydarzyć zupełnie nie okaże się dla widza zaskoczeniem to raczej brakuje momentów nudy czy przestoju. Po piąte - bardzo fajne postacie - szczególnie młody Wachek, kawał skurwysyna. Mówiąc krótko: chociaz w ziemię nie wgniata zdecydowanie mi sie to podobało.

Napisać też muszę o tym jak to seans rozpoczął się bez napisów. Potrzeba było krzyków, opuszczenia sali przez znaczną grupe widzów i początku awantury żeby ktoś bez słowa "przepraszam" puścił po kwadransie projekcji film od początku, z napisami. Trochę to żenujące drodzy organizatorzy.

http://www.imdb.com/title/tt1374985/

Brak komentarzy: