poniedziałek, 21 grudnia 2015

"Straight Outta Compton" (USA 2015, reż F. Gary Gray)



Ciężko mi mieć do tego dystans skoro na tych bitach się poniekąd wychowywałem. Akcja nie jest jakąś szczególną niespodzianką - wszyscy wiemy że Cube odejdzie, i że na końcu Eazy umrze ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to że wszystko jest fajnie zrobione - widzimy jak powstawały kawałki, do których bujaliśmy się pół roku później na imprezach. Wszystko elegancko wystylizowane na tamte lata. Ładnie pocięte i pokazane - ze studia, prosto na scenę, od surówki i prób złapania dobrej melodii po bujające się tłumy. Cała, szersza opowieść też jest dobrze poprowadzona. Na osobne słowa uznania zasługuje O'Shea Jackson Jr, którego każde drgnięcie wargi wygląda jak u ojca - brawo. Długie to ale naprawdę dobrze mi się oglądało i cieszę się że miałem sposobność.

http://www.imdb.com/title/tt1398426/

Brak komentarzy: