wtorek, 19 września 2017

"Święty" ("The Saint" USA 2017, reż Ernie Barbarash)



To nie jest poważne kino. To raczej dla czternastolatków, którzy tak sobie wyobrażają "grube" międzynarodowe intrygi. Trochę szkoda a trochę rozumiem, że takie rzeczy też powstają, skoro jest na nie zapotrzebowanie. Niestety dla mnie to zbyt naiwne - jak jest bomba to ma błyszczące kulki i naklejkę z wiatraczkiem w żółtym trójkącie, jak są Ruscy to piją wódkę, jak są dziewczyny to wszystkie atrakcyjne - i tak dalej i tak dalej. Intryga, od początku aż do samego końca nie zaskoczy nas ani razu i mimo że są tu drogie samochody i helikoptery, wybuchy i rozwalanie eleganckich wnętrz oraz inne oznaki tego że był budżet to całość mimo wszystko wygląda jednak jakoś biednie. I nie chodzi o brak blichtru chodzi o brak pomysłu, jakiejś iskry, czegoś co to wszystko uniesie. Miał być spektakularny powrót Świętego (jest nawet Roger Moore!) a wyszła telewizyjna kiszka dla gimbazy. A już najgorsze jest jak na koniec tłumaczą aresztowanie typa przy pomocy nowych ustaw, czytaj: wciskają młodzieży że to dobrze mieć antydemokratyczne i niehumanitarne prawo bo dzięki niemu źli przestępcy nie znają dnia ani godziny. Obrzydliwe.
Jak się ma luźne półtorej godziny do zmarnowania to można to obejrzeć jako bezmózgą, całkiem wartką i nawet miłą dla oka rozrywkę, po czym szybko zapomnieć.

http://www.imdb.com/title/tt2569088/

Brak komentarzy: