piątek, 28 grudnia 2012

"Blow-up" (Wielka Brytania / USA 1966, reż Michelangelo Antonioni)



Dopiero końcowe sceny sprawiają że to wszystko ma sens. Oglądałem ten film i czekałem aż coś się stanie i choć napięcie powoli narastało, nic takiego nie miało miejsca. Czekałem i czekałem, męczyłem się tym irytującym bohaterem, jego manierą, blazą, bezczelnym podejściem do innych i miałem nadzieję na coś spektakularnego aż wreszcie pod koniec nastąpił szok - gdy wydawało się że wszystko się już rozlazło końcówka w niesamowity sposób spięła całość elegancką klamrą. I już. Elegancki morał, bez żadnego wielkiego wybuchu. Chociaż film ma dość powolne tempo, praktycznie brak w nim muzyki i część scen jak dla mnie jest zbędna (spokojnie ze dwadzieścia minut mógłby być krótszy) to mimo wszystko jakoś wartko on płynie i jak to o klasyku trzeba napisać: warty obejrzenia. Marcie i Zeuskowi chyba też się podobał. No i samochody przepiękne, szczególnie Rolls głównego bohatera.

www.imdb.com/title/tt0060176/

Brak komentarzy: