wtorek, 20 grudnia 2016

"Nocturna: Granddaughter of Dracula" (USA 1979, reż Harry Tampa)



Okropnie nudne. Całą intrygę dałoby se skrócić do piętnastu minut. Oto do Transylwanii przybywa zespól grający disco. Daje koncert w hotelu prowadzonym przez tytułową postać, wampirzycę, graną przez eksponującą swe walory fizyczne aktorkę, która każdą emocję gra tak samo. Oczywiście Nocturna zakochuje się w pięknym disco-chłopcu i postanawia jechać za nim do Nowego Jorku. To się nie podoba dziadkowi (John Carradine) bo chłopiec, wiadomo, "nie z naszych". Sfrustrowany starzec jedzie za wnuczką, robi czary mary i w zasadzie tyle. Sporą część seansu zajmują piosenki i pląsy na parkiecie, które po jakimś czasie wywołują solidne znużenie. Tak naprawdę jedyne co dawało mi radochę w tym filmie to postać sfrustrowanego, szpetnego pomocnika Draculi, niespełnionego adoratora, podglądającego główną bohaterkę w kąpieli. On i jego monologi to jedyna osłoda tej całej produkcji. Poza tym - okropne rozczarowanie.

http://www.imdb.com/title/tt0079635/

Brak komentarzy: