piątek, 3 grudnia 2010

"Nikos the Impaler" (Niemcy 2003, reż Andreas Schnaas)



Najgorszy z najgorszych. To nawet nie jest śmieszne. Pan Schnaas napisał, wyreżyserował i oprawił muzyką film, w którym obsadził się w roli rumuńskiego wojownika, który reinkarnuje się w Nowym Jorku gdzie zaczyna siać kompletnie bezsensowne zniszczenie. Od początku do końca mamy do czynienia z bardzo wielką pomyłką. Scenariusz tragicznie prosty i naiwny, gra aktorska na poziomie aktorów porno, zero napięcia, wszystko jest absolutnie tanie, nieporadne i złe. Apogeum filmu ma miejsce kiedy szwarccharakter Nikos wywijając niesamowite figury swoim tekturowym mieczem wpada do wypożyczali kaset wideo i z taśm ożywia Hitlera (który jest grubaskiem!), zombie i dwóch ninjów... Jakby tego było mało całości towarzyszy tani punkrock śpiewany po niemiecku. W sam raz do nowojorskich klimatów. Oczywiście, seans może komuś sprawić wiele radości bo słabo podrobiona jucha leje się gęsto a głupota goni głupotę więc przy grupowym oglądaniu wrażenia mogą być niezapomniane. Jeśli pokonamy poczucie żenady to spotka nas dużo perwersyjnej przyjemności.

http://www.imdb.com/title/tt0309916/

Brak komentarzy: